Konsekwencja
z jaką ośrodki antypolskie kierują do nas przekaz strachu, edukują
we wstydzie i utwierdzają w poczuciu nienormalności przybiera formę
groteski. W kontekście zabójstwa Adamowicza mamy kolejny absurd,
lecz znana nam dobrze opinia, że rządzić się nie umiemy nie raz
poprzedzała w historii zamach na nasze państwo. Podobno sami, to
możemy się tylko pozabijać, toteż obcej protekcji Polakom
niezbędnie trzeba.
Inną
rzeczą jest to, że dzisiaj możemy się dać zniewolić, okraść i
eksterminować tylko na własne życzenie. Zarówno jednak pamięć
historyczna, jak ta społeczna (liczona przez specjalistów na góra
40 dni) są zawodne w przypadku zmasowanego naporu mediów, które
zmieniają znaczenie pojęć, opacznie interpretują zdarzenia,
podżegają wreszcie do waśni m.in. poprzez zamykanie ust ludziom
mówiącym niemiłą prawdę, a powielanie pożądanego politycznie
kłamstwa.
Warto
zdać sobie sprawę z faktu, że dialogu nikt z nami nie chce
prowadzić, co doskonale potwierdza antypolska, antykatolicka i
antyrodzinna zawartość polskojęzycznych mediów. Kiedy zarzuca się
jednak kłamstwo, złodziejstwo lub zbrodnie opcji jedynie słusznej,
najprościej jest taki przekaz zdeprecjonować, nazywając go „mową
nienawiści”.
Ta
przemoc, której w Polsce wciąż nie ma
Kiedy
mówimy zatem o tragicznym zdarzeniu, które miało miejsce w
tradycyjnym chaosie Orkiestry z nazwy Świątecznej, nie sposób nie
zauważyć, że polską krew, której, jak kania dżdżu łakną
„europejscy” politycy oraz ich peerelowscy klienci musiał
wytoczyć „facet robiący banki”. Nikt inny się dotąd nie
kwapił.
Nie
przeszkodziło to jednak zaistnieniu u nas kampanii przeciw przemocy
oraz histerii rozpętanej po raz kolejny w zachodnich ośrodkach
decyzyjnych i antypolskich mediach.
Czymże
jest zatem przemoc i jak się ma definicja tego zjawiska do
politycznej reakcji na kryminalne zdarzenie, którego zaistnienie
tak, czy inaczej obciąża nie jakiś ogół, a jedynie organizatora
imprezy.
Wg
ogólnie zrozumiałej definicji przemoc występuje wtedy, gdy
wywierany jest wpływ na proces myślowy, zachowanie lub stan
fizyczny osoby, która nie wyraża na to przyzwolenia. Jej celem jest
osiągnięcie konkretnych korzyści, czyli pozyskanie zasobów. W
odróżnieniu od agresji, przemoc jest działaniem przemyślanym i
racjonalnym, które nb. występuje u wszystkich istot rozumnych, lecz
jako taka podlega ocenie m.in. moralnej i prawnej.
„Walcząc
z przemocą w Polsce” trzeba wiedzieć, że kraj nasz zajmuje
ostatnie miejsce w Europie, gdy idzie choćby o statystyki tego
zjawiska np. w rodzinie, czy wobec kobiet. Okazuje się przy tym, że
najlepiej sprawy mają się w krajach katolickich, natomiast nasi
mentorzy z „oświeconego” Zachodu mają u siebie z przemocą
potężny problem.
Podczas,
gdy nasi praworządni „przyjaciele” na co dzień borykają się z
zamachami na tle politycznym i religijnym, kiedy w tak wielu krajach
krwawo tłumi się manifestacje przeciw korupcji władz, a częściom
państw odmawia niepodległości więżąc jej zwolenników, to
właśnie tolerancyjna, spokojna i wracająca na drogę normalnego
rozwoju Polska jest przedmiotem autentycznej agresji i nienawiści
nałogowych kolonialistów.
W
Niemczech, we Francji, w Hiszpanii, we Włoszech, a nawet w Belgii w
tysiącach liczymy zabitych, rannych, aresztowanych. Kobiety są
gwałcone, rodziny rozbijane przez państwo, chrześcijanie nie mogą
publicznie praktykować swojej religii. Ten stan tłumaczy, dlaczego
nagle głównym problemem Unii stała się jednolita etnicznie,
religijnie, tradycyjnie rodzinna i bezpieczna dla wszystkich Polska,
gdzie ani rachunki krzywd, ani agresja winnych nie doprowadziła do
fali krwawej przemocy na tle politycznym. A o niej właśnie jest
mowa.
Na
bezrybiu i rak ryba, czyli mamy „mord polityczny”
Dla
potrzeb, prosto związanych z walką o władzę i kasę, akt
indywidualnego terroru będący dziełem osoby niezrównoważonej i
czującej się osobiście pokrzywdzoną okrzyknięto „mordem
politycznym”.
Prostując
przekaz i dając rzeczom odpowiednie proporcje należy tu zauważy,
że podczas zdarzenia, które wg organizatorów nie musiało spełniać
rygorów imprezy masowej (inaczej niż np. fachowo zabezpieczone
Światowe Dni Młodzieży 2016.), przy zupełnej beztrosce ochrony
zamordowany został prezydent Gdańska. De facto samorządowiec.
Mamy
tu do czynienie z pojedynczym przypadkiem, nie zaś złowieszczą
serią, czy wzrostem ilości w jakikolwiek sposób podobnych do
siebie przestępstw, choć nagły niepokój „włodarzy” mającej
na sumieniu krzywdę dziesiątków tysięcy ludzi nie musi dziwić.
Obserwując
nieadekwatne larum należy na wstępie zauważyć przydatne w
wzniecaniu psychoz przedefiniowanie pojęcia „mordu politycznego”.
Mordem
politycznym dla totalnych Europejczyków nie jest już zatem mord,
którego pobudki mają charakter polityczny, lecz czyn, którego
ofiarą jest polityk. Choćby samorządowy.
No cóż, na bezrybiu, to i rak ryba.
Wracając
do rozgłaszanej „wojny plemion”, czy też rzekomych „waśni
społecznych” na tle ideologicznym, rasowym, czy religijnym, to
sprawy się mają niemal zupełnie na odwrót, niż przedstawiają to
wrogie Polakom media.
Rzeczywista
linia podziału jest oczywista, a polityczne sympatie i antypatie
mają charakter wtórny. Z jednej strony mamy zatem autentyczną
frustrację beneficjentów okrągłostołowej transformacji, którzy
dziedzicznie wręcz chcieli zachować profity z okresu niewolenia
narodu, ale im je po niemal trzech dekadach i tylko częściowo
cofnięto. Z drugiej nadzieje normalnie pracujących obywateli,
którym wmawiano, że wszyscy ponoszą koszty dwóch okupacji, a
swoich życiowych szans z wdzięcznością winni szukać poza granicą
kraju, żywiąc się w razie potrzeby u siebie „zupką Kuronia”.
Jak
dotąd mordów politycznych na tle tych podziałów nie było, chyba
że zgonów pragniemy szukać w sferze mafijnych rozgrywek. Ostatnio
w Polsce mordowali swoich oponentów komuniści, robili to masowo i
nikt ich za to najczęściej nie rozliczał, a wręcz honorował.
Dzisiaj są „Europejczykami„, „demokratami” i właśnie
„walczą z przemocą”.
Mowa
nienawiści? A kto mówi?
Agresja
słowna wybrzmiewa u nas czasami w wypowiedziach polityków, w
Internecie bywa obecna głównie za sprawą rozmaitych prowokatorów,
skrzeczy na mikrych manifestacjach rozmaitych KOD-ów, czy Czarnych
Protestach. Nieprzypadkowo ci sami ludzie biorą dziś udział w
„protestach przeciw przemocy”, czyniąc to z właściwą im
hipokryzją.
Czym
jednak jest rzeczywiście „mowa nienawiści”, jakkolwiek
definiowana, bo związana z „poprawnością polityczną” i
należąc do lewicowo – liberalnej nowomowy, „mowa nienawiści”
dorobiła się jedynie instrumentalnych opisów, na zasadzie, że
czego sobie dzisiejsza władza nie życzy, to właśnie jest – to, i
jest – be.
I
tak m.in. wg Rady Europy „mowa nienawiści” powstaje przy
praktykowaniu wszelkich form ekspresji rozpowszechniającej lub
popierającej uprzedzenia rasowe, religijne, antysemickie i
ksenofobię. Na cenzurowanym jest zatem nacjonalizm lub etnocentryzm.
Z ochrony przed „mową nienawiści” mogą korzystać także
imigranci oraz rozmaite mniejszości seksualne. W praktyce każdy,
kto użyje „mowy nienawiści” ma pewność, że zostanie nazwany
„faszystą”.
Przed
mową nienawiści nie są natomiast chronione narody europejskie,
stanowiące większość w demokratycznie rządzonych państwach,
nadal dominująca na kontynencie religia chrześcijańska, a także
dwupłciowe związki małżeńskie wychowujące potomstwo w
tradycyjny sposób. W tym przypadku podnosi się permanentnie prawo
agresora do wolności – słowa, prasy i wypowiedzi artystycznej.
Żeby
nie dać się zwariować, dziś każdy Polak musi sobie odpowiedzieć
na pytanie, czy idąc do pracy, do kościoła, na wiec, na zakupy, na
spacer, czy wreszcie kładąc się spać czuje się zagrożony przez
politycznych oponentów? Ile zna osobiście osób gotowych mordować
na serio, lub atakować ludzi w dowolny sposób z uwagi na ich
odmienne preferencje np. głos oddany w demokratycznych wyborach? Ilu
w końcu znał zamordowanych współobywateli, bo wyrażali odmienne
od mordujących poglądy? Czy był świadkiem faszystowskich
marszów, antysemickich pogromów lub rugowania czarnych? Ze szkoły,
uczelni, tramwaju, teatru, sklepu… Świadkiem, ofiarą zamachu…?
Może choć dostał pogróżki?
Dziś
do straszenia Polaków Putinem, Polexitem, czy utratą „unijnych
dotacji” doszedł kolejny motyw. Mamy się bać samych siebie, by
dojść do wniosku, że od „polskiego piekła” wyzwolić nas mogą
jedynie obcy. I trzeba nam o to prosić, za wszelką cenę.
Kraków,
16 stycznia 2019r.
Jan Szczepankiewicz
z
Biuletynu Europy Wolnych Ojczyzn 1/2019